Kolejna
wycieczka zorganizowana na niecałe 12 godzin przed wyjazdem. :) Miałem zostać
na weekend w Krakowie, później zdecydowałem, że do Krakowa pojadę w niedzielę
rano, a w sobotę wieczorem okazało się, że niedziele mam jednak wolną. Prognozy
pogody były się świetnie, wiec długo nie czekałem i zacząłem snuć plany na
kolejne górskie wyjście. Już od paru miesięcy miałem zamiar iść na Małą Wysoką,
więc to była moja pierwsza „kandydatka”. :)
Pamiętam, jak w
czerwcu zastanawiałem się, czy na Małej Wysokiej jest jeszcze śnieg, a teraz,
ile już śniegu tam jest po ostatnich opadach, a minęły zaledwie 3 miesiące.
Jako że wyjątkowo nie miałem ochoty iść sam, pierwsza rzeczą, którą zrobiłem,
były poszukiwania towarzyszy. Kaśka nie mogła iść, Maciek też, wiec jedyna
nadzieja była w Agacie, która dość długo trzymała mnie w niepewności. O 22
pojechałem jeszcze na zakupy i zatankować samochód. Wyjazd z domu zaplanowałem
na 4, a więc pozostało niewiele czasu na sen. :)
Pierwsze spojrzenie na niebo po wyjściu z domu rano bardzo
mnie ucieszyło, bo nie było widać ani jednej chmury, za to mnóstwo gwiazd. Na
Łysą Polanę przyjechaliśmy, kiedy jeszcze było ciemno. Już na szlaku szliśmy
kilkadziesiąt metrów za kolegami spotkanymi na parkingu. Po pewnym czasie udało
się ich dogonić. Najwidoczniej chyba nie chcieli iść przed nami, bo kiedy
zapytali nas, gdzie idziemy, odpowiedzieliśmy, ze na Małą Wysoką, w odpowiedzi
usłyszałem tylko „a to my nie tam” :) Pewnie chcieli odejść gdzieś w bok i zdobyć
nieoznakowany szczyt. :) W miarę jak robiło się coraz jaśniej i szliśmy coraz
dalej w głąb Doliny Białej Wody, mogliśmy podziwiać pobielone szczyty Rysów i
innych okolicznych gór. Zanim doszliśmy do Litworowego Stawu, Agata zdążyła
zaliczyć już 2 gleby, w tym jedną dość groźnie wyglądającą, na środku górskiego
potoku. Pogoda była idealna i można było się nacieszyć widokami. Z każdą chwilą
śniegu było coraz więcej. Przy Zmarzłym Stawie
śnieg był bardzo twardy, miejscami zlodowaciały – uroki podchodzenia północnym
stokiem. Niestety nie mieliśmy raków i musieliśmy sobie jakoś radzić za pomocą
kijów i stopni wybijanych nogami. W końcu około godz. 9.30 dotarliśmy na Polski
Grzebień. Mieliśmy wątpliwości, czy iść dalej na szczyt, ale okazało się, że na
szlaku śnieg był zupełnie miękki i nie sprawiał żadnych problemów. Po około 40
minutach byliśmy na szczycie, skąd mogliśmy podziwiać jedną z
piękniejszych tatrzańskich panoram (IMHO). Niestety, dobra pogoda nie tylko nas
zachęciła do górskich wędrówek. Na wierzchołku i pod nim było pełno ludzi.
Utworzyła się nawet kolejka do miejsca, w którym ludzie robili sobie pamiątkowe
zdjęcia. :(
Jakimś sposobem udało nam się znaleźć w miarę zaciszne miejsce z dobrym
widokiem na masyw Lodowego Szczytu oraz Łomnicy i bardziej z prawej na Staroleśny
i Sławkowski Szczyt.
Widok znad Zmarzłego Stawu |
Po około godzinie ruszyliśmy z powrotem. Ponownie trochę
trudności sprawiła nam droga od Polskiego Grzebienia do Zmarzłego Stawu – śnieg
był tak samo twardy jak rano. Idąc w tę stronę również mieliśmy przepiękne
widoki. Już po zejściu do doliny droga zaczęła nam się trochę dłużyć, ale chyba zawsze tak jest w trakcie powrotu. Mimo
to Dolina Białej Wody jest moim zdaniem jedną z najfajniejszych tatrzańskich
dolin – bardzo urokliwa, z niesamowitymi widokami, świetnie nadaje się nawet na
główny cel wycieczki dla osób mniej sprawnych fizycznie. W końcu około godz. 16
dotarliśmy na parking, który już o tej porze szczelnie wypełniony był
samochodami.
Gerlach |
Sławkowski i Staroleśny Szczyt |
Lodowy Szczyt i Łomnica |
Za mną Wysoka, Rysy i Litworowy Staw |
Widok z Doliny Białej Wody |
To był bardzo udany dzień.
Zupełnie spontanicznie zorganizowana wycieczka okazała się strzałem w
dziesiątkę. Z pewnością jest to też zasługa doborowego towarzystwa. :) Wreszcie
mogłem odwiedzić rejony, o których do tej pory tylko czytałem, a nigdy nie
miałem okazji tam być (yay!!!) – w szczególności pierwszy raz z bliska
widziałem Gerlach, jeden z moich wymarzonych szczytów i celów na przyszłość.
Trasę wycieczki można znaleźć tutaj (http://mapa-turystyczna.pl/route/hym).
Rok akademicki
już się zaczął, więc teraz pewnie będzie coraz mniej okazji by wyjść w góry.
Trzeba korzystać, żeby w długie zimowe wieczory można było oglądać zdjęcia i
wspominać. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz