30 października był dniem od
dawna planowanym, najpierw mieliśmy iść na Cubrynę, później spadł śnieg i
zmieniliśmy plany na Kościelec. Wziąłem w pracy dwa dni urlopu, w sekcji
wspinaczkowej
powiedziałem, że na zajęcia nie przyjdę, i przyjechałem w środę wieczorem do
Mszany. Budzik nastawiłem standardowo na 3.15. Obudziłem się bez problemów, ale
problemem był SMS od Maćka, w którym przepraszał, że nie może jechać, bo zachorował
na problemy żołądkowe i raczej nie da rady się ruszyć z domu, a co dopiero iść
na Kościelec. :(
5 minut później dostałem SMS od
Kaśki, że pasowałoby się gdzieś ruszyć, bo szkoda zmarnować cały dzień na
siedzenie w domu. Z racji że nasza jedyna opcja transportu w Tatry się
rozchorowała, trzeba było wymyślić coś w okolicy. :) Ja zaproponowałem Luboń,
ale w końcu zdecydowaliśmy, że pójdziemy na Turbacz, bo stamtąd Tatry to
przynajmniej zobaczymy. :) Tym samym ustanowiliśmy nowy rekord! Planowanie
wycieczki o 3 rano dniu tego samego dnia. :) Umówiliśmy się, że pojedziemy do
Koninek autobusem o 6.40 (przynajmniej według rozkładu, bo o 6.40 kierowca
stwierdził, że chyba już pora odpalić silnik i zeskrobać szron z przedniej
szyby). :) Wyjechaliśmy jakieś 10 minut później. Z Koninek szliśmy w kierunku
Turbacza najpierw zielonym, a później niebieskim szlakiem. Nie spieszyliśmy się
bardzo, bo czasu mieliśmy mnóstwo, a pogoda była naprawdę świetna. Obok
schroniska pojawiliśmy się już około 9.30 i oprócz dwóch turystów, którzy
wyszli ze schroniska i sobie poszli, było zupełnie pusto.
|
Gorczańska jesień |
|
Coś pokazywałem ale nie mam pojęcia co :) |
|
Jak już wszedł na stół to przynajmniej zdjęcie niech ma :) |
|
Jeszcze tylko zdjęcie z drogowskazem i idziemy dalej! :) |
Zadzwoniliśmy
do Maćka skontrolować jego samopoczucie, a on doradził nam, żebyśmy przy okazji
odwiedzili Jaworzynę Kamienicką, skoro mamy tyle wolnego czasu. Z chęcią
przystaliśmy na tę propozycję i od razu zaczęliśmy wcielać ją w życie. :) Po
drodze przechodziliśmy przez Hale Długą, skąd rozciąga się, moim zdaniem,
najpiękniejszy gorczański widok na Tatry, chociaż tego dnia przejrzystość
powietrza nie była naszym sprzymierzeńcem. Posiedzieliśmy tu chwilkę,
zrobiliśmy parę głupich zdjęć i poszliśmy dalej. Kwadrans po 11 byliśmy już
przy Bulandowej Kapliczce na polanie Jaworzyna Kamienicka. Z tego miejsca można
dość do Zbójnickiej Jamy – jaskini położonej o jakieś 10 minut drogi od
kapliczki. Skoro już tam byliśmy, to zdecydowaliśmy, że warto podejść i
zobaczyć. :) Zbójnicka Jama, jak przystało na beskidzką jaskinię, nie była zbyt
okazała i dość trudno było do niej wejść, nie mówiąc już o dalszej eksploracji.
Około godziny zajął nam powrót do schroniska, a wydawało mi się, że przeszliśmy
całkiem niedużo. Zrobiliśmy tutaj krótki odpoczynek w towarzystwie żołnierzy i
ruszyliśmy dalej w kierunku Rabki, gdzie dotarliśmy tuż przed 17.
|
Selie musi być (na Hali Długiej) :) |
|
Bulandowa kapliczka. |
|
Wejście do Zbójnickiej Jamy |
|
Szczyt Turbacza - niestety nie jest to przykład zdrowego drzewostanu |
|
Widok z Maciejowej |
Chociaż plany radykalnie się
zmieniły, był to bardzo dobrze spędzony dzień. :) Gorce, chociaż o wiele niższe
i mniej skaliste od Tatr, to też bardzo piękne góry, szczególnie jesienią. W
niecałe 10 godzin zrobiliśmy około 35 km i 1300 metrów w pionie. Po ostatnich
opadach śniegu w Tatrach a deszczu tutaj było dość dużo błota, więc buty i
spodnie trzeba było dość długo czyścić, ale wycieczka, mimo że nie w planowanym
składzie i miejscu, była bardzo udana. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz