10 listopada wypadał w tym roku w
poniedziałek, a we wtorek święto państwowe, czyli kolejny długi weekend! :) Śnieg,
który padał pod koniec października, zdążył już stopnieć, więc postanowiliśmy
wybrać się na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem, a jak pogoda pozwoli, to
na Czarny Mięguszowiecki Szczyt. Wyjazd z Mszany był zaplanowany na godz. 4,
ale jak zwykle zaliczyliśmy delikatny poślizg. :)
Trasę z Palenicy do Morskiego Oka
przeszliśmy standardowo po ciemku. Około godz. 8.00 byliśmy już w schronisku,
które było nadzwyczaj puste, chociaż biorąc pod uwagę porę dnia i roku, to
chyba nic dziwnego. Tam zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy dalej szlakiem wiodącym
po lewej stronie MOKA. Niestety na bezchmurnym jeszcze kilka godzin wcześniej
niebie pojawiało się coraz więcej chmur, a w szczególności w okolicy
Mięguszowieckich Szczytów. Dodatkowo wzmógł się wiatr i już kiedy byliśmy przy
Czarnym Stawie wiedzieliśmy, że z wyjścia na Czarnego Mięgusza raczej nic nie będzie.
Po wejściu w kosówkę stwierdziliśmy, że wiatr trochę się uspokoił, ale na
Kazalnicy znowu dał o sobie znać. Na szczęście chmury nie zdążyły zejść jeszcze
tak nisko, więc przynajmniej stamtąd mieliśmy świetne widoki na Morskie Oko,
Czarny Staw, Rysy, Niżne Rysy itd. :) Na Kazalnicy spędziliśmy trochę więcej
czasu odpoczywając, chociaż tempo mieliśmy niezbyt szybkie. :)
|
Ja z Agata daleko po lewej stronie zdjęcia :) |
|
Morskie Oko w podmuchach wiatru |
|
W oczekiwaniu na maruderów :) |
|
Selfie na Kazalnicy - w pięć osób jest bardzo trudno zrobić dobre zdjęcie :) |
Kazalnica
widziana z góry nie robi praktycznie żadnego wrażenia w tego porównaniu z tym,
co można zobaczyć będąc przy Czarnym Stawie – kilkusetmetrowa pionowa ściana to
jeden z symboli taternictwa i marzenie wielu wspinaczy, a także moje. :) Po
odpoczynku ruszyliśmy dalej w kierunku zanurzonej już w chmurach Przełęczy pod
Chłopkiem. Szlak nie należy do najprostszych, ale w dobrych warunkach raczej
nie powinien sprawić dużych trudności. Tak było w naszym przypadku, chociaż tuż
przed przełęczą leżały jeszcze pozostałości październikowego śniegu. :) Na
przełęcz dotarliśmy około 11.30. Już nie wiało, ale „pizgało wiatrem jak w
Kieleckiem” (LOL nie wiem, skąd to się wzięło, ale fajnie brzmi i żeby nie było,
nie mam nic do Kielc :) ). Szybko schowaliśmy się za skały i zjedliśmyskromne
trzecie śniadanie, bo na obiad chyb było chyba jeszcze za wcześnie. :) Widoków
nie było prawie żadnych – prawie, bo Maćkowi udało się zrobić parę fotek
Hińczowemu Stawowi. :) Taternicy, których było słychać z Pośredniego
Mięguszowieckiego, musieli mieć naprawdę dużo samozaparcia, żeby chciało im się
wspinać w takich warunkach.
|
Wierzch Kazalnicy, a tuż nad nią kłębowisko chmur |
|
Tak było aż do samej przełęczy (dobrze że chociaż tutaj nie wiało) |
|
Hińczowy Staw podczas jednego z niewielu momentów, w których coś było widać z przełęczy |
|
Nie wiem dlaczego schodziłem tyłem - na zdjęciu wydaje się że było mega płasko :) |
Około 12 zaczęliśmy odwrót w
kierunku mniej wietrznych i cieplejszych zakątków Tatr. :) Pod górę Agata i ja
szliśmy kilka minut przed resztą, ale w drodze powrotnej jakoś nie chciało mi
się iść bardzo szybko, więc Agata została sama na przodzie i musiała na nas co
chwilę czekać. :) Przy Czarnym Stawie zameldowaliśmy się ponownie około godz.
14. Oczywiście tutaj zmieszaliśmy się z wszystkimi innymi ludźmi, którzy
wędrowali sobie wokół Morskiego Oka – trzeba było skończyć głupie żarty i
docinki. :) Najciekawsza część wycieczki praktycznie dobiegła końca i pozostał
jak zwykle nudny powrót do samochodu. Na parkingu standardowo zapytaliśmy o
zniżkę za parkowanie – już nawet nie dlatego, żeby było taniej ale dla zasady,
bo 20 zł na 5 osób to naprawdę nie dużo. Pan parkingowy miał dobry humor i
chciał się z nami trochę podrażnić, więc było dość wesoło, ale i tak
postawiliśmy na swoim. :)
|
Dobre towarzystwo to podstawa :) |
|
Pionowe ściany opadające z Pośredniego Mięguszowieckiego Szczytu |
|
"Eh, znowu tyle ludzi …" |
Jak wskazuje tytuł posta, to była
ostatnia górska wycieczka przed rozpoczęciem sezonu zimowego. Kolejne kilka
tygodni to czas, w którym moimi głównymi zajęciami będą praca i studia.
Niestety nie samymi górami człowiek żyje, przynajmniej nie ja. :( Pozostaje mi
teraz sprawdzać obraz z tatrzańskich kamer, przeglądać stare fotografie, a
przede wszystkim przygotowywać się do zimy, bo wtedy góry są jeszcze
piękniejsze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz