Sylwester –
dla większości ludzi to czas zabawy, ale ja tegoroczną sylwestrową noc musiałem
(a nawet po części chciałem) spędzić w pracy. Jednak aby jakoś uczcić koniec
roku, postanowiłem wybrać się na Kościelec. Ekipa niemalże taka sama jak na
Giewoncie, tyle że miejsce Agaty zajęła Maria/Marysia/Maryśka (skreśl te, które
Ci nie pasują :P). Po niedzieli znowu trochę napadło śniegu, a dodatkowo
wszyscy straszyli bardzo niskimi temperaturami odczuwalnymi rzędu -25 stopni.
Na szczęście wszystkie strony z prognozami pogody oprócz siarczystego mrozu
zapowiadały także bardzo słoneczny dzień. :)
środa, 31 grudnia 2014
niedziela, 28 grudnia 2014
Giewont – czyli poświąteczny wypad w góry
Świąteczny czas raczej nie był
sprzyjającym
jeśli chodzi o wypady w góry – wiadomo, Wigilia, wzajemne odwiedziny itp. itd. Stwierdziliśmy
z Maćkiem, że jednak fajnie byłoby się gdzieś wybrać, a poza tym wreszcie
pojawiło się trochę więcej śniegu niż do tej pory, więc dobrze byłoby to
wykorzystać. :) Tego dnia było już trochę za późno, (zresztą Maciek i tak nie
mógł wtedy iść), ale niedziela zapowiadała się całkiem ok jeśli chodzi o pogodę.
Jako nasz cel wybraliśmy Giewont. W sobotę pozostała część ekipy, czyli Kaśka i
Agata, również wyraziła chęć uczestnictwa w wycieczce. :)
sobota, 20 grudnia 2014
Motocyklowy koniec sezonu 2014
Jest sobota, godzina 5.30, a ja
budzę się sam, bez budzika i też bez powodu. Za oknem jest jeszcze ciemno, więc
tylko sprawdzam godzinę i idę spać dalej – moment, na który czekałem już od
dawna, mogę sobie tak po prostu iść spać dalej. :) Kolejny raz budzę się o
8.30. Tym razem już nie zasypiam kolejny raz, ale myślę sobie o tym, jak
mógłbym spożytkować wolny dzień. Kątem oka, zza zasłony widzę niewielki kawałek
nieba – nie widzę chmur, tylko czysty błękitny kolor.
wtorek, 16 grudnia 2014
Bula pod Rysami – czyli nieudana inauguracja sezonu zimowego
Już się przyzwyczaiłem do tego,
że co mniej więcej dwa tygodnie jestem w górach, więc ponad miesięczna abstynencja już
dawała mi się we znaki. Jako że 1 grudnia już minął, w Tatrach panuje „zima”. W
cudzysłowie, bo pogoda była czasami iście wiosenna, a temperatury też jakoś
mało zimowe. Korzystając z okazji trzeba było się gdzieś koniecznie wybrać, a takowa
nadarzyła się 16 września – przez okazję mam tu na myśli to, że Maciek miał
wolny dzień i mógł iść w góry. Bo wiadomo, w zimie zawsze lepiej nie iść
samemu. Pierwotny plan był taki, żeby iść na Niżne Rysy, a w razie niepogody do
Doliny Kościeliskiej, pozwiedzać jaskinie.
poniedziałek, 24 listopada 2014
Alpy – czyli europejska przygoda 2014 (część III - Słowenia)
Słowenia to kraj, w którym
spędziliśmy najwięcej czasu (5 dni), ale zdobyliśmy tylko 2 szczyty. A reszta
czasu? Została spożytkowana na odpoczynek i po części na zwiedzanie. :) Słowenia
jest nam już znana z wyprawy z poprzedniego roku i, mimo że początkowy plan nie
zakładał naszej obecności tutaj, urok Alp Julijskich sprawił, że zdecydowaliśmy
się, żeby jeszcze raz je odwiedzić. :)
poniedziałek, 10 listopada 2014
Chłopek – czyli zakończenie sezonu letniego w górach
10 listopada wypadał w tym roku w
poniedziałek, a we wtorek święto państwowe, czyli kolejny długi weekend! :) Śnieg,
który padał pod koniec października, zdążył już stopnieć, więc postanowiliśmy
wybrać się na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem, a jak pogoda pozwoli, to
na Czarny Mięguszowiecki Szczyt. Wyjazd z Mszany był zaplanowany na godz. 4,
ale jak zwykle zaliczyliśmy delikatny poślizg. :)
piątek, 31 października 2014
Alpy – czyli europejska przygoda 2014 (część II - Włochy)
Ehhhh… Jak zwykle dość ciężko było mi się zabrać za pisanie dalszej części relacji z Alp, ale kiedyś musiał nastąpić taki dzień, że siedząc przez TV i nie mając już nic bardziej pilnego do roboty, postanowiłem coś napisać. Pierwsze 4 dni opisałem w poprzednim wpisie, który znajduje się tutaj, a teraz zaczynam od dnia piątego. :)
czwartek, 30 października 2014
Turbacz – czyli o tym jak prawie poszliśmy w Tatry
30 października był dniem od
dawna planowanym, najpierw mieliśmy iść na Cubrynę, później spadł śnieg i
zmieniliśmy plany na Kościelec. Wziąłem w pracy dwa dni urlopu, w sekcji
wspinaczkowej
powiedziałem, że na zajęcia nie przyjdę, i przyjechałem w środę wieczorem do
Mszany. Budzik nastawiłem standardowo na 3.15. Obudziłem się bez problemów, ale
problemem był SMS od Maćka, w którym przepraszał, że nie może jechać, bo zachorował
na problemy żołądkowe i raczej nie da rady się ruszyć z domu, a co dopiero iść
na Kościelec. :(
niedziela, 19 października 2014
Sławkowski Szczyt – czyli rodzinne wyjście w góry
Pierwszy wolny weekend od
początku października w miarę możliwości chciałem wykorzystać na góry, póki
jest jeszcze dość ciepło i nie ma dużo śniegu w Tatrach. W ostatnich dniach
spadło parę centymetrów w górnych partiach szczytów, ale nie na tyle, żeby dwa
słoneczne dni nie były sobie w stanie z tym poradzić. Tym razem postanowiłem
wybrać się z moim rodzeństwem na Sławkowski Szczyt w słowackich Tatrach
Wysokich.
niedziela, 28 września 2014
Mała Wysoka – czyli pierwsze oznaki zimy
Kolejna
wycieczka zorganizowana na niecałe 12 godzin przed wyjazdem. :) Miałem zostać
na weekend w Krakowie, później zdecydowałem, że do Krakowa pojadę w niedzielę
rano, a w sobotę wieczorem okazało się, że niedziele mam jednak wolną. Prognozy
pogody były się świetnie, wiec długo nie czekałem i zacząłem snuć plany na
kolejne górskie wyjście. Już od paru miesięcy miałem zamiar iść na Małą Wysoką,
więc to była moja pierwsza „kandydatka”. :)
wtorek, 16 września 2014
Liptowskie Mury – czyli najniższy odcinek Głównej Grani Tatr Wysokich
Od ostatniego wyjścia w góry
minęły ponad 2 tygodnie, a ja znowu miałem iść w Tatry! :) Huraaa! :) Tym razem
miały być to Liptowskie Mury – odcinek pomiędzy Gładką Przełęczą a Wrotami
Chałubińskiego. Przez ten odcinek nie prowadzi żaden znakowany szlak, ale nie
ma tu dużych trudności technicznych (0+ z kominkiem o trudności I). Pomysłodawcą
przejścia tej trasy był oczywiście Maciek. :) Z realizacją tego planu, było tak
jak z realizacją wszystkich górskich planów – czyli albo nie ma czasu, albo
pogody. Aż wreszcie udało się znaleźć dzień, w którym oba podstawowe warunki
zostały spełnione. :)
sobota, 30 sierpnia 2014
Banówka – czyli powrót w Tatry Zachodnie
Po przejściu polskiej części Głównej Grani Tatr Zachodnich w
lipcu zeszłego roku, praktycznie całą swój górski czas poświęcałem na Tatry
Wysokie (wyjątkiem był tylko Giewont). Jednak od jakiegoś czasu nosiłem się z
zamiarem przejścia słowackiej części Głównej Grani Tatr. Tym razem wybór padł
na odcinek od Brestowej do Smutnej Przełęczy.
piątek, 15 sierpnia 2014
Alpy – czyli europejska przygoda 2014 (część I - Austria)
sobota, 19 lipca 2014
Tatry dokoła – czyli szkolenie w ruchu drogowym.
Zanim jeszcze kupiłem motocykl, planowałem że przejadę pętlę
wokół Tatr. Jest to trasa bardzo malownicza, której dodatkowym bonusem są
świetne winkle po słowackiej stronie. Na początku lipca pojawiła się możliwość
przejechania tej trasy w postaci szkolenia w ruchu drogowym, gdzie osobną atrakcją miał być przejazd wozem pancernym. Zastanawiałem się czy warto wydawać na to kasę, a
nie lepiej zrobić tą trasę samemu, ale stwierdziłem że na pewno mi to nie
zaszkodzi a przejazd BWP był kuszący. Zapisałem się, i trzeba było trzymać kciuki
żeby była dobra pogoda.
wtorek, 15 lipca 2014
Świnica – czyli samotny wschód słońca.
Znowu były wielkie plany, które pokrzyżowała pogoda. Za zamiast 2 dni w Tatrach, był tylko jeden, ze względu na dość niepewną sytuację pogodową. Maciek stwierdził, że nie idzie, bo nie będzie biegał po górach i nie ma zamiaru się zmoczyć. Jak nikt nie chce, to idę sam! Postanowiłem po dwóch latach wrócić na Świnicę. Prognozy były łaskawe tylko na noc między poniedziałkiem a wtorkiem, więc postanowiłem to wykorzystać, żeby po raz kolejny zobaczyć wschód słońca.
sobota, 28 czerwca 2014
Krywań – czyli pierwsze kroki na Słowacji
Szczęśliwym trafem, tydzień po ostatnim wypadzie w Tatry udało się wygospodarować wolną sobotę. Tym razem postanowiłem wraz z Kasią wybrać się na Krywań. To moja pierwsza wycieczka w słowackie Tatry – można spojrzeć na znane już szczyty z nowej perspektywy:)
piątek, 20 czerwca 2014
Nocny Szpiglas – czyli nowe oblicze gór
To był długo wyczekiwany dzień. Miała być piękna pogoda, a
my mieliśmy wielkie plany wyjścia na Małą Wysoką. :) Wycieczka dość długa, ale
podobno warta zachodu. Podobno. Niestety Prawa Murphiego ponownie dały znać o
swoim istnieniu – żadna z prognoz pogody nie była łaskawa i w piątek
miało padać. Zgodnie ustaliliśmy z Agatą, że nie ma sensu iść na Małą Wysoką, ale
szkoda było też zmarnować dzień, w który już od dawna planowaliśmy iść w góry.
Zdecydowaliśmy, że pójdziemy na coś łatwiejszego i krótszego – padło na
Szpiglasowy Wierch. W pierwszej
wersji mieliśmy wyjechać o godz. 3, ale po chwili w mojej głowie pojawił się
pomysł obejrzenia wschodu słońca ze szczytu. Pomimo wielu wątpliwości,
Agaty nie trzeba było długo namawiać.
czwartek, 19 czerwca 2014
Początek – czyli co, jak i dlaczego
Początki zawsze trudne są,
czy jakoś tak to szło. Początek w tym wypadku miał miejsce ponad rok temu,
kiedy to pod wpływem różnych czynników wpadłem na pomysł utrwalenia swoich
wycieczek nie tylko w postaci zdjęć, ale także w postaci słowa pisanego. Jak to
zwykle bywa, sam pomysł od jego realizacji dzieli dość dużo. Wtedy jakoś nie
było motywacji, może brakło też wiary w swoje umiejętności publicystyczne, a teraz pojawiła się nowa chęć do działania i to jest jej owoc! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)